wtorek, 23 sierpnia 2011

Głosy w sprawie zwolnienia Milady Ślizińskiej

Piotr Piotrowski

Mila Ślidzińska w znacznym stopniu przyczyniła się do tego, że warszawskie CSW stało się rozpoznawalną i cenioną w świecie instytucją, przez długie lata uchodzącą za najlepszą w tej części Europy, przynajmniej w aspekcie programu międzynarodowego. W konsekwencji to między innymi jej zasługa, że Warszawa tak szybko stała się znaczącym punktem na wystawienniczej mapie świata. Nie jest rzecz jasna zadaniem Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej wchodzenie w spór między pracownikiem i pracodawcą (od tego są sądy pracy), ale rolą naszej formacji jest zajmowanie stanowiska w sprawach merytorycznych. Jak rozumiem, dokładnie do tego namawiają nas pp. Bałka i Rottenberg. Uważam, że słusznie. Pozdrawiam, Piotr Piotrowski

Joanna Mytkowska

W pełni zgadzam się z opinią Piotra Piotrowskiego. Niepokoi mnie, że szanowani kuratorzy opuszczają instytucje, które współtworzyli, w tak złej atmosferze. Zadaniem organizacji środowiskowej jest dbanie o szacunek dla zasłużonych przedstawicieli naszej profesji. Prawnie może się tym zająć sąd pracy, Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej powinno jednak przyczyniać się do zachowania dobrych relacji między pracownikiem a pracodawcą.

Andrzej Turowski

Zwolnienie Milady Ślizińskiej jest decyzją oburzającą. Jest ona jednym z najbardziej zasłużonych kuratorów w Polsce. To ona doprowadziła do pokazania w Warszawie największych współczesnych artystów z całego świata, to ona jest autorką najważniejszych wystaw tematycznych w Warszawie. To ona nawiązała najistotniejsze kontakty światowe. Decyzja dyrekcji świadczy o pogłębiającym się prowincjonalizmie Centrum, mimo ambitnych kiedyś zapowiedzi. Moje słowa są nie tylko pełnym poparciem dla debaty dotyczącej tej decyzji, lecz przede wszystkim wyrazem oburzenia i protestu, że do zwolnienia mogło dojść. Andrzej Turowski

Michał Jachuła

O Pani Miladzie Ślizińskiej krążą legendy nie tylko zamkowe, ponieważ jest ona wybitną kuratorką z ogromnym dorobkiem wystaw w międzynarodowym obiegu sztuki. Fakt zwolnienia jej z Centrum Sztuki Współczesnej oraz powody zerwania współpracy są nie do przyjęcia. Owszem, Milada Ślizińska krytykowała obecny stan rzeczy w Centrum, ale robiła to w sposób konstruktywny. Aktualnego programu Centrum, a w szerszej perspektywie również zasad zatrudnienia w Centrum, nie da się nie krytykować. Milada Ślizińska jest zwolenniczką najwyższych standardów pracy ze sztuką, posiada umiejętność pracy z artystami i wyczucie, co należy w danym momencie pokazać i dlaczego. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski zawdzięcza Miladzie Ślizińskiej nie tylko otwarcie na świat i kontakt z najlepszą sztuką międzynarodową tworzoną dzisiaj, ale również poczucie, że polski kontekst sztuki jest ciekawy (zarówno dla Polaków jak i ludzi z zewnątrz) i że Polska nie jest kulturalną pustynią. Dzięki wystawom Milady Ślizińskiej, będąc w CSW w Warszawie, można poczuć się jak w Stedelijk Museum w Amsterdamie, Hamburger Bahnhof w Berlinie czy Whitney Museum of American Art w Nowym Jorku. Wieloletnia praktyka kuratorki i jej umiejętności menedżerskie dowodzą, że można tworzyć kulturę w warunkach niedofinansowania i ciągłego negocjowania ze wszystkimi partnerami na wszystkich etapach pracy urzędnika sztuki. Milada Ślizińska przez ponad 20 lat współpracowała z artystami, zespołem Zamku Ujazdowskiego oraz z instytucjami sztuki i innymi partnerami na szczeblu lokalnym, państwowym i międzynarodowym. Pracę nad licznymi projektami podjęło z nią wielu wybitnych międzynarodowych artystów, takich jak David Hammons, Barbara Kruger, Joseph Kossuth, Ilya Kabakov, Leon Tarasewicz, Lawrence Weiner, Isaac Julien, Maria Eichhorn, Christian Boltanski, Marysia Lewandowska, Gerhard Richter, Nedko Solakov, Wojciech Fangor, Grupa IRWIN, Marc Camille Chaimowicz, czy Zoe Leonard. Poprzez swoją aktywność w Centrum Sztuki Współczesnej Milada Ślizińska zawsze stara się udowodnić, zarówno przed publicznością Centrum, jak również podczas licznych spotkań z międzynarodowymi artystami i profesjonalistami świata sztuki, że pracuje w ważnej, poważnej i prestiżowej instytucji sztuki, której program współtworzy. Dział Wystaw Międzynarodowych Centrum Sztuki Współczesnej prowadzony przez Miladę Ślizińską jest najlepszą szkołą kuratorską, jaką sobie można wyobrazić.

Michał Jachuła
Asystent kuratora Milady Ślizińskiej w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie (2005-2007). Ukończył historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim (2005) i studia kuratorskie w Center for Curatorial Studies, Bard College w Annandale-on-Hudson, Nowy Jork (2010). Od 2011 kurator w Galerii Arsenał w Białymstoku.

Paweł Leszkowicz

Niedawny wybór na stanowisko dyrektora warszawskiego CSW spełnił nasze polskie zakompleksione marzenia, aby zdobyć zagranicznego dyrektora z tzw. wielkiego zachodniego świata sztuki, który nas oświeci i wprowadzi na międzynarodowe salony. Jakież może być teraz rozczarowanie, gdy zachodni boss podjął jakże przaśną i „polską” decyzję zwolnienia wyróżniającej się i niepokornej kobiety, odmiennej i wybitnej kuratorki – takiej, dzięki której polski świat sztuki już od dawna był częścią międzynarodowego systemu wystawienniczego. Kuratorzy tej klasy to silne i często trudne osobowości, które właśnie dzięki swemu buntowniczemu, krytycznemu i upartemu charakterowi są w stanie przełamywać kulturowe i ekonomiczne ograniczenia i stwarzać nowe obszary dla sztuki, jej ekspozycji i społecznego znaczenia. Nie oskarża się ich o nielojalność, ale tworzy dla nich przestrzeń wolności, tak aby mogli dzięki swej efektownej pracy promować i wyróżniać instytucję, w której tworzą. Na zachodzie takich kuratorów się poszukuje, a nie zwalnia. To oni budują wizerunek miejsca.
Milada Ślizińska od lat sprowadzając do Polski gwiazdy sztuki, kreowała szacunek dla sztuki współczesnej, jej popularność i wysokie standardy. Była również mistrzynią w jakże trudnym obszarze zdobywania funduszy na spektakularne wystawy. Nowy dyrektor nie musi o tym wiedzieć i pamiętać, my musimy. Jej zwolnienie stawia ponownie ważny i szerszy problem wolności kuratorów, a więc i wolności sztuki, wobec zmiennej administracji publicznych instytucji artystycznych. Pojawia się podstawowe pytanie, czy są to instytucje demokratyczne, w demokratycznym państwie, gdy opierają się na regułach podporządkowania. Jeśli ktoś o takim dorobku i statusie jak Milada Ślizińska może zostać zwolniony, nikt z nas nie jest bezpieczny i nie ma szacunku dla kuratorskiej pracy i wolności wypowiedzi. Dlatego jest to nasza wspólna sprawa, o większym symbolicznym, ludzkim i artystycznym wymiarze.
Paweł Leszkowicz

Tomasz Kitliński

Zwolnienie tak wybitnej kuratorki jak Milada Ślizińska to skandal; protestuję przeciw temu gorąco, mając w pamięci jej ważne wystawy „Corridor of Two Banalities" (Kabakov/Kosuth), Nan Goldin, Sam Taylor-Wood, Tony Ousler i wiele innych. Ekspozycje Milady Ślizińskiej otworzyły nam oczy na współczesną sztukę światową, a jej sposób wystawiania poszerzył horyzonty, gdyż jej interpretacje były zawsze oryginalne, autorskie i na najwyższym poziomie. Z poważaniem, Tomek Kitliński
(dr Tomasz Kitliński, UMCS w Lublinie)

Elżbieta Kościelak

Co do „znajomości” i „rozpoznawalności” w tzw. świecie (?) nazwisk polskich kuratorów, to zdarzają się też opcje odwrotne, np. moje nazwisko i działalność w tzw. świecie są znane i doceniane, a realizowane przeze mnie projekty kuratorskie wytyczyły pewne nowe relacje geo-kulturowe w obszarze polskiej sztuki na przełomie lat 90. i 2000, a w ocenie gremiów konkursowych w moim kraju ciągle mam „małe doświadczenie kuratorskie, galeryjne itd. i nigdy nie pracowałam w krajowych instytucjach państwowych”, by móc zajmować stanowiska kierownicze w instytucjach wystawienniczych w Polsce (ponieważ połowę życia zawodowego spędziłam za granicą, ciekawe gdybym była zatrudniona w sektorze państwowym obcego państwa, czy byłaby to wada, czy zaleta?), aby wygrywać konkursy na stanowiska dyrektorskie w kraju, w tym na stanowisko dyrektora CSW, w którym z w/w powodów nie doszłam do ostatniej fazy konkursu – indywidualnych prezentacji programu kuratorskiego dla CSW.
Tak więc nie wiem, jak to jest z tą OBIEKTYWNĄ oceną doświadczenia i możliwości zawodowych kuratorów, a szczególnie ich „rozpoznawalności” w świecie. Przykro mi, że p. Milada Ślizińska, faktycznie zasłużona dla CSW, doznała takiego afrontu, ale myślę, że wyjdzie z całego zdarzenia „z twarzą” i być może znajdzie lepsze dla siebie stanowisko pracy, bardziej samodzielne i niezależne, czego jej serdecznie życzę. Łączę pozdrowienia, Elżbieta Kościelak

Ewa Stawecka

Jestem głęboko poruszona i zniesmaczona wiadomością o wyrzuceniu kuratorki Milady Ślizińskiej z CSW. Dla mnie, widza, (nie chcę obrazić wielu dobrych warszawskich kuratorów) były dwie WIELKIE kuratorki w Warszawie: pani Anda Rottenberg w Zachęcie i pani Milada Ślizińska w CSW. Organizowane przez nie wystawy były zawsze świeże, prowokujące, odważne, światowe i inteligentne. Prezentowana na nich sztuka była poza sztampą, zmuszała do myślenia lub zadumy, a zapraszani artyści przyciągali swoimi osobowościami, innym spojrzeniem na wiele aspektów sztuki i życia.
Dyrekcji CSW, która nie umie komunikować się z tak znakomitą profesjonalistką, nic dobrego nie wróżę. Porozumienie powinno być ponad językami, a zasług człowieka nie można tak łatwo dyskwalifikować. Cóż, wielcy ludzie miewają trudne charaktery, ale może dla wielkości ich wizji i wyczucia tematu trzeba ich tolerować. W sztuce potrzeba nam ludzi, którzy oprócz prawa i dobrych manier widzą coś jeszcze, coś, co sprawia, że sztuka nas nie nudzi, że pobudza do życia, wytrąca z codziennej rutyny, wymagając dużej odwagi i innego spojrzenia. Kuratorzy nie powinni być urzędnikami posłusznymi swoim przełożonym. Kuratorzy nie tylko powinni wiedzieć DUŻO o sztuce, ale tez mieć tzw. nosa, aby umieć wyeksponować dzieła sztuki, w które wierzą i to nie zawsze artystów znanych.
Dziękuję pani Miladzie za wspaniałe wystawy, których nie sposób wyliczyć, za momenty poczucia, że są ludzie, którzy myślą inaczej i są ponad i że, jak R. M. Rilke pisał w "Listach o Cezannie", warto walczyć o życie w ekstazie i samotności sztuki.
dr Ewa Stawecka, historyk sztuki, Warszawa

4 komentarze:

  1. Dziwi mnie postawa Rottenberg i Bałki, którzy zamiast siedzieć w Panteonie Wielkich Polaków z Curie Skłodowską, zajmują się takimi trywializmami jak zwolnienia, gnidy i klasa ekonomiczna linii lotniczych

    OdpowiedzUsuń
  2. Hipokryzją aż kapie. Przypomnijmy więc, że właśnie Anda Rottenberg przewodniczyła komisji konkursu na dyrektora CSW ZUJ, która już wówczas przedłożyła wizje Fabia z Dolomitów nad "wiekopomne dla polskiej sztuki zasługi" pani kurator (zaledwie rok temu). Ntb. także inni członkowie tej komisji, jednocześnie przedstawiciele załogi Zamku, kandydaturę Ślizińskiej pogrzebali wówczas z kretesem. Zauważmy też inną, skromną okoliczność, o której wówczas pisał Adam Mazur: "przy dużej rotacji na stanowisku wicedyrektora CSW za czasów Wojciecha Krukowskiego Milada Ślizińska nigdy nie tylko nie objęła, ale nawet nie dostała propozycji objęcia stanowiska wicedyrektora".
    Poza tym, na wspomnianym konkursie, Ślizińska była jedną z kandydatek szermującą argumentem przerostu zatrudnienia w ZUJ-u (drugą była Fabijańska), tak więc nadarzyła się okazja, by owo zatrudnienie nieco ograniczyć.
    Swoją drogą to wszystko na kilometr pachnie walką o miejsce w Panteonie Wielkich Polaków za byle co. Na razie uformowano dwa tandemy wnioskujące: Bałka/Rottenberg na Warszawę i Sasnal/Deskur na Kraków. Czeka...my na kolejnych śmiałków.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Stawecka, prosiłbym o nie pakowanie do tego warszawskiego, do cna załganego i cynicznego kuratorskiego grona Rilke'go i Cezanne'a, podobnie jako o nie udzielanie tej koniunkturalnej samozwańczej kaście kuratorskiej na etatach praw przynależnych ryzykującym artystom. Co do Pani Ślizińskiej jedyną, rzeczywistą jej "zasługą" jest połapanie się, bodaj jako pierszej, w ŚWIATOWEJ KONIUNKTURZE. To właśnie P. Ślizińska wpadła na prosty pomysł mechanizmu, wg którego korzystając z polskich publicznych pieniędzy można zapraszać trendy artystów do Zamku, by potem w ramach rewizyt wysyłać "swoich" wg własnego, kuratorskiego klucza (i rzecz jasna siebie przy okazji). Tak m.in. "załatwiła" miejsce sygnatariuszowi listu upominającemu się dzisiaj o nią czyli Bałce w Gladstone (wówczas zaprosiła Jenny Holzer, wypożyczając z Gladstone niektóre jej prace). I jeśli Pani pisze, że Ślizińska zapraszała artystów nieznanych to o przykłady poproszę. Bo z tego co ja wiem, wszyscy przez nią zaproszeni do Zamku, to -bynajmniej- nie jej "odkrycia" tylko najzwyklejsze podłączanie się pod sukces spreparowany gdzie indziej i przez kogoś innego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powyższa wypowiedź Pawła Leszkowicza streszczająca się w zdaniu o Cavaluccim: chcieliśmy zachodniego bossa, który nas oświeci i wprowadzi na salony a mamy przaśnego gracza, wyda się czytającym bardziej klarowną gdy przytoczymy jego (Leszkowicza) starszą wypowiedź: "Z punktu widzenia etycznego dwa wybitne i kluczowe dla współczesnej sztuki polskiej dzieła Katarzyny Kozyry "Łaźnia" (1997) i " Łaźnia męska" (1999)- są absolutnym koszmarem. Nasze ciała są naszą prywatną własnością w każdym miejscu i zawsze. Filmując nagich ludzi ukrytą kamerą bez ich zgody, artystka naruszyła prawo własności i integralności ciała. Jest to totalitarna i bezprawna władza artysty nad ciałem innych. Nie przypadkiem Łaźnie nigdy nie były pokazywane na Węgrzech - trafiłyby tam z autorką do sądu".
    Czyli jak napisałem powyżej, zalatuje to na kilometr walką frakcji o Panteon.

    OdpowiedzUsuń