Dlaczego ci, którzy tworzą sztukę, mają pracować za darmo?.
Tekst: Tereza Stejskalová, korespondencja z Czech.
Inicjatywa Zerowa Płaca, która powstała w lecie tego roku w Pradze, połączyła teoretyków, kuratorów i artystów. Ich pierwszym działaniem był list otwarty do przedstawicieli państwowych galerii. Zwracali w nim uwagę na powszechną praktykę: artystów zaprasza się do współpracy przy projekcie i – w większości przypadków – nie zwraca im pieniędzy za koszty poniesione przy jego realizacji. Najczęściej artyści nie otrzymują również honorarium za czas i energię, którą włożyli w projekt.
Krytyka Zerowej Płacy jest w zasadzie konkretna i pragmatyczna, ale odwołuje się do szerszego kontekstu – finansowania sztuki w Czechach, działania państwowych galerii (tzn. galerii finansowanych z regularnych dotacji od państwa) i społecznego statusu artysty i sztuki. Na czeskiej sceny artystycznej Zerowa Płaca wzbudziła emocjonalną dyskusję, dotyczącą relacji artysty, jak również samej sztuki, i współczesnego społeczeństwa.
Nie jest przypadkiem, że inicjatywa ta pojawiła się w momencie, gdy w ramach „kroków oszczędnościowych” radykalnie ograniczane jest państwo socjalne; gdy przedstawiciele czeskiej władzy otwarcie rezygnują z jakiejkolwiek odpowiedzialności za działalność kulturalną i zachęcają organizacje oraz inicjatywy kulturalne do poszukiwania pieniędzy z innych źródeł.
Brzmi to dość absurdalnie, jeżeli uświadomimy sobie, że w Czechach nie istnieje tradycja mecenatu. Czeskie państwo nie wspiera też w jakiś wyraźny sposób takich działań (na przykład poprzez ulgi podatkowe). Nie ma symbolicznych lub pisanych zasad, które by regulowały prywatne wsparcie dla niedochodowych instytucji.
Ponieważ nakłady na kulturę ciągle spadają, wiele niedochodowych projektów kulturalnych znika, a osoby działające w kulturze doświadczają prekaryzacji. Komercyjny rynek sztuki nie jest w Czechach tak rozwinięty jak na Zachodzie, a państwowe granty są z roku na rok coraz mniejsze. Kryzys społeczny i gospodarczy spowodował też, że artyści nie mogą już liczyć na rodzinne wsparcie czy zatrudnienie się w innej sferze, by finansować swoją działalność artystyczną.
Ich sytuację pogarsza również fakt, że po 1989 roku państwowe galerie przestały kupować (a w wielu przypadkach nawet śledzić) sztukę współczesną, nie miały do tego ani środków, ani ekspertów. Instytucje te mają zapisane w swoich statutach, że ich rolą jest zbieranie dzieł sztuki, zarządzanie kolekcjami i prezentowanie ich szerszej publiczności. Tymczasem przeważająca część środków, które muzea i galerie otrzymują od państwa, idzie na nie same: utrzymanie budynków, pensje pracowników, administrację; wydatki na kolekcje i produkcję wystaw w porównaniu z tym są minimalne. Jeżeli galerie z otrzymanych środków utrzymują przede wszystkim siebie i nie wypełniają funkcji, dla których zostały stworzone, nie da się uniknąć pytania: jaki jest w ogóle sens ich istnienia?
Od artystów oczekuje się, że będą pracować za darmo, a w realizację programów państwowych galerii zainwestują własne pieniądze; sztuka powinna zatem funkcjonować na ich koszt.
Powstaje iluzja, że pieniędzy na kulturę jest więcej niż w rzeczywistości – odwiedzający wystawy na pewno nie podejrzewają, że projekt, który oglądają, jest dotowany przez samych artystów. Panuje powszechne przekonanie, że produkcja dzieł sztuki nie musi być uwzględniania w budżecie, ponieważ jest to swego rodzaju kosztowne hobby samego artysty. Zakłada się, że autor zaspokoi swoje finansowe potrzeby gdzie indziej, chociaż nie bardzo wiadomo gdzie.
Okazało się, że czeskie społeczeństwo, ale też środowisko artystyczne, właściwie nie potrafi powiedzieć, czym jest państwowa instytucja sztuki. Galerie i muzea są częścią przestrzeni publicznej, a więc sztuka w nich wystawiana jest publiczną własnością. Powinno być w związku z tym oczywiste, że wszystkie podmioty uczestniczące w tworzeniu, prezentacji i odbiorze sztuki w tych instytucjach zostaną uwzględnione przy alokacji środków przeznaczonych na ich działalność. Nie ma powodu, dla którego ci, którzy tworzą sztukę i dla których powstają przestrzenie galeryjne, mieliby być wykluczeni ze wsparcia dla galerii.
Pojęcie publicznej wartości stoi oczywiście w sprzeczności z systemem, który zakłada prywatyzację instytucji sztuki. W tym sensie postulaty inicjatywy Zerowa Płaca wykraczają poza ramy sytuacji, w której się znajdujemy.
Udało się jednak publicznie powiedzieć o ciężkiej sytuacji ludzi sztuki, która do tej pory była traktowana jako coś oczywistego bądź była przedmiotem prywatnych debat nad piwem.
Udało się też, po raz pierwszy od dwudziestu lat, uformować w środowisku artystycznym, które charakteryzuje się rywalizacją i indywidualizmem, grupę artystów, krytyków i kuratorów, która u podstaw ma solidarność i wspólne polityczne postulaty.
Przeł. Vendula Czabak
Tereza Stejskalová – dziennikarka, zajmuje się literaturą, sztuką, filozofią i polityką kulturalną. Współpracuje z wieloma specjalistycznymi czasopismami i kuratorami w Czechach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz